Paulo Sousa, selekcjoner reprezentacji Polski, która zaczęła Euro od porażki 1:2 ze Słowacją, wciąż wierzy w awans do kolejnej fazy turnieju. Portugalczyk na konferencji prasowej próbował tłumaczyć przyczyny słabej postawy swoich podopiecznych.
Po meczu ze Słowacją, Paulo Sousa, który z reguły imponuje pewnością siebie i optymizmem, wyglądał… nieszczególnie. Portugalczyk, mimo porażki, wierzy jednak w awans do 1/8 finału EURO 2020.
– Jestem rozczarowany i wynikiem, i sposobem gry. Nie możemy tracić bramek w takich okolicznościach. Nie możemy też w taki sposób przegrywać. Musimy być znacznie bardziej efektywni przy ostatnim podaniu. Na początku drugiej połowy mieliśmy dobre momenty, ale później zgubiliśmy krycie przy Skriniarze, a ten zwyczajnie to wykorzystał. A ostrzegałem naszych piłkarzy przed tym – mówił Sousa na pomeczowej konferencji.
– W przerwie powiedziałem zawodnikom, żeby zmienili sposób gry, bo środek pola grał zbyt daleko od Roberta Lewandowskiego. Przez to tworzyły się kłopoty. I nad tym też pracowaliśmy, uczulaliśmy piłkarzy, że muszą mocniej naciskać na rywala, kiedy ma piłkę. No i momentami to rzeczywiście robiliśmy, nasza analiza Słowaków była trafna. Niestety nie udało się tego za bardzo przenieść na boisko – tłumaczył Sousa.
– Tak, wierzę w awans. Wszyscy musimy wierzyć. Mamy jeszcze sześć punktów do zdobycia. Ale by je zdobyć w meczach z Hiszpanią (19 czerwca, godz. 21) i Szwecją (23 czerwca, godz. 18) wszystko musi działać, jak należy – zakończył Sousa.