18 sierpnia w Warszawie odbędzie się Walne Zgromadzenie Sprawozdawcze-Wyborcze PZPN, na którym zostanie wybrany nowy prezes związku. O schedę po Zbigniewie Bońku walczą dwaj kandydaci – wiceprezes PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego i były prezes Jagiellonii Białystok Cezary Kulesza oraz wiceprezes PZPN ds. szkolenia Marek Koźmiński.
Marek Koźmiński w rozmowie z portalem Sport.pl, powiedział co zamierza zrobić, jeśli zostanie wybrany na stanowisko prezesa PZPN. Odniósł się również do swoich relacji z Cezarym Kuleszą oraz przyszłości Paulo Sousy.
– Ja bym powiedział, że na linii Koźmiński – Kulesza relacje prywatne są dobre, ale nie ma żadnych relacji zawodowych. Ubolewam nad tym, bo nie przypominam sobie, by Czarek był aktywny na forum PZPN. Przez te dziewięć lat jego działalność była raczej nikła. Jeślibyśmy zajrzeli w stenogramy z posiedzeń zarządu związku, gdzie wszystko jest odnotowywane, to trudno by znaleźć sprawę, w której on zabrał głos i zajął jakieś stanowisko. Nie przypominam sobie też jakieś naszej konkretnej merytorycznej kwestii, którą razem rozstrzygaliśmy – stwierdził Koźmiński.
– To był pomysł mediów, aby zestawić w telewizyjnym studiu dwóch kandydatów i ustami sześciu, ośmiu dziennikarzy z różnych redakcji popytać kandydatów o ważne sprawy. Posłuchać, jak się do nich odniesiemy. Jak będziemy reagowali pod presją? Jak potraktujemy trudne pytania? Funkcja prezesa PZPN, to nie jest funkcja sprawowana tylko zza biurka. To funkcja reprezentacyjna, która wymaga radzenia sobie z problemami, dyskusji ze środowiskiem. Pełniąc tę funkcję, trzeba mieć odwagę wyjść do ludzi. Dlatego te wszystkie odmowy Czarka mnie zastanawiają. Ja się odważyłem odpowiadać na trudne pytania kilku dziennikarzy, tuż po nieudanym dla nas Euro. Nie było to proste czy miłe, ale z tym światem trzeba się konfrontować – podkreślił kandydat na prezesa PZPN.
– Uważam, że Paulo Sousa ma dobrą relację z drużyną, że włożył w naszą grę sporo optymizmu oczywiście popełnił błędy, ale ten ich nie popełnia, kto nic nie robi. Kuriozalne błędy w wielu meczach popełniała sama reprezentacja, grała w kratkę. Miała słabe początki meczów, ale też ich dobre momenty. Spotkanie ze Szwecją trudno jest ocenić jednoznacznie, oczywiście określa je wynik, ale było podczas tego meczu sporo pozytywów, fajnej gry, więcej naszych sytuacji bramkowych, dominacji, ale były też wpadki w obronie. Co do trenera Sousy, to zgodzę się z tezą, że miał na to Euro mało czasu – dodał Marek Koźmiński.
– W styczniu dwa dni przed zwolnieniem Brzęczka chyba w sobotę o 8:30 rano zadzwonił do mnie Zbigniew Boniek, byłem na urlopie. Powiedział, że chce pożegnać się z selekcjonerem. Spytałem, dlaczego nie zrobił tego w listopadzie, jak analizowaliśmy jego pracę i zakończyły się kwalifikacje. W styczniu taki ruch uważałem za ryzykowny, pokazujący, że zmarnowaliśmy 50 dni. Do tego doszły potem problemy pandemiczne. Paulo Sousa nie mógł normalnie jeździć i oglądać piłkarzy, Te jego późne zatrudnienie nabrało wtedy jeszcze większej wagi. Teraz każdy oceniając Sousę zaznacza: miał mało czasu, uczył się. Nie zgadzałem się wtedy z Bońkiem w jego sposobie działania. Był jednak prezesem, zrobił, co uważał za słuszne. Teraz Sousa powinien dokończyć, co zaczął – podsumował wątek selekcjonera Koźmiński.
Źródło: Sport.pl